Zadzwoniłeś do mnie parę dni temu i powtarzałeś "jestem wrak"! I mówiłeś, że nic nie napiszesz I wołałeś "Nie licz na mnie". Marek, posłuchaj mnie uważnie. Tu nie chodzi o to, żebym ja na Ciebie liczyła. Chodzi o to, żebyś Ty
na mnie liczył. Żebyś wiedział, żebyś zawsze wiedział, że masz na
świecie człowieka, do którego w każdy dzień, w każdym stanie i o każdej
godzinie możesz przyjść...
“Chcę być tym przyjacielem, w którym się beznadziejnie zakochasz. Tym, którego weźmiesz w ramiona i do swojego łóżka, i do osobistego świata w swojej głowie. Takim przyjacielem chcę być - mówi. - Takim, który zapamięta rzeczy, które mówisz, i kształt twoich ust, kiedy je mówisz. Chcę znać każdą krzywiznę, każdy pieg, każde drżenie twojego ciała, Julio [...] Chcę wiedzieć, gdzie cię dotykać - mówi - Chcę wiedzieć, jak cię dotykać. Chcę wiedzieć, jak cię przekonać, żebyś stworzyła uśmiech tylko dla mnie. [...] -Chcę być twoim przyjacielem - mówi - Chcę być twoim najlepszym przyjacielem”
“Profesor językoznawstwa, przewodniczący wszystkich istniejących w Polsce komisji językowych, podczas zajęć poprosił studentkę o przeczytanie słownikowej definicji wyrazu „kochać”. Gdy studentka wykonała jego zalecenie, referując, że „kochać” to znaczy: „darzyć sympatią, uwielbieniem etc.”, profesor teatralnie się oburzył: „To są bzdury! Darzyć sympatią mogę bardzo wielu ludzi, ale to jeszcze nie znaczy, że ich wszystkich kocham. Najlepszą definicję słowa >>kochać<< stworzyła językoznawczyni, Anna Wierzbicka. >>Kochać, to chcieć być czyimś dobrem<<. Zapamiętajcie to: >>chcieć być czyimś dobrem<<!”.”
“Wierzę w róż. Wierzę, że śmiech jest najlepszym sposobem na spalanie kalorii. Wierzę w całowanie, dużo całowania. Wierzę w bycie silnym, gdy wszystko wydaje się być nie tak. Wierzę, że szczęśliwe dziewczyny to najpiękniejsze dziewczyny. Wierzę, że jutro jest kolejny dzień i wierzę w cuda.”
“Kiedy
na drugim roku omawialiśmy funkcjonowanie mechanizmów obronnych i
odkrywaliśmy z podziwem potęgę tej części naszej psychiki – zaczynaliśmy
rozumieć, że gdyby nie istniały racjonalizacja, sublimacja, wyparcie,
te wszystkie sztuczki, którymi raczymy samych siebie, że gdyby można
było spojrzeć na świat bez żadnej ochrony, uczciwie i odważnie – pękłyby
nam serca. Dowiedzieliśmy się na tych studiach, że jesteśmy zbudowani
z obron, z tarcz i zbroi, jesteśmy miastami, których architektura
sprowadza się do murów, baszt i fortyfikacji; państwami bunkrów.”
“ Wiesz, kiedy miałam 16 lat to byłam w pierwszej klasie ogólniaka. Człowiek miał proste plany: skończyć szkołę, iść na studia, podbić świat. Zakochać się. I być całe życie z jednym facetem – mieć z nim dzieci. Być z nim, a nie zastanawiać się, czy lepiej nie byłoby mi z kim innym. Jeśli jakiś facet miał żonę to był automatycznie skasowany. Nie myślało się o nim wcale – w końcu jakaś dziewczyna i on sobie przysięgali (nie ważne przed kim). Nawet jak był ciachem tysiąclecia to się nie tykało. Bo jakby się tknęło, to sumienie nie dawało spać. A teraz jak w piosence Sokoła: ” Dwa sumienia – wada genetyczna połowy pokolenia. Drugie zezwoli, jak to pierwsze nie da pozwolenia”.
Zasady były proste: nie podkładało się świń. Pewnych rzeczy nie można było robić i się nie robiło: nie flirtowało się z chłopakami koleżanek. Jeśli tak to trzeba było liczyć się z tym, że wytarga Cię za włosy…
Nie udawało się, że się kogoś lubi. Dużo częściej mówiło ‚spierdalaj’ przed, a nie po rozłączeniu rozmowy telefonicznej. Nie szpanowało na fejsie kasą i wyjazdami. Każdy kołował jakieś grosze – raz miałam ja, raz kto inny z mojej ekipy. Kupowało się paczkę fajek i wino i na wagarach piło je na ławce w parku. Śpiewając na głos: Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły (glany obligatoryjnie oparte o oparcie :D).
Miałam ostatnio taką kiepską zagwozdkę moralną i zastanowiłam się, co ta 16 latka, którą byłam, powiedziałaby o tej trzydziestolatce, którą jestem. I doszłam do wniosku, że zjebałaby mnie jak psa. Właśnie za to, że ‚dorosłość wymusiła na mnie’ wiele kompromisów. A potem z przyjaciółką (właśnie taką z ogólniaka) doszłyśmy do wniosku, że to nie ‚dorosłość’ coś na nas wymusiła. Po prostu wtedy obowiązywały zasady. Teraz zasad nie ma. To znaczy są. Ale kasuje je jedna naczelna: ” Jeśli czegoś nie wolno, a bardzo się chce, to można ”
“Zauważmy przy okazji, że polskie słowo "czaszka" zawiera w sobie "czas", tak jakby główną funkcją czaszki było skrywanie czasu. Jest więc za życia kapsułą i świadkiem czasu, pojemnikiem pamięci, naszym prywatnym, rozgwieżdżonym niebem.”